Yak kharka. Zimno.
Zimno. Z Manang do Yakharki jest blisko, jakieś 3 godzin spokojnego marszu.
Obiad jemy w pierwszej restauracji w Yak wiosce. Dalbhat poleca nam
Anna z Australii. Wróciła z Tilichu lake cała i zdrowa. Podróżuje z dużo zagrubym
synem Kristianem. Kristian nie wchodził na górę. Po relacji Anny, Tilichu piękne
zimne i trudno w podejściu. Widok mieli na Manaslu 8156 m wysokości ósmy ośmiotysięcznik. Przejrzysta niebo widoczność na kilka km. Australijczycy sympatyczni ludzie. Nawiązujemy dobrą znajomość,
towarzyszy im nepalski przewodnik i strongmen czyli ich tragarz. Nosi za nimi
ich wielki bagaż. Za wielki jak na jednego.
Yak kharka to kilka zabudowań. Praktycznie
same tea house, domy z pokojami dla turystów, którzy schodzą się z Tilichu Lake
i z Manang. Z Iitą dostajemy mały domek. Altanki nie dzielimy z sąsiadem, takie
male wolnostojące i zimne. W restauracji, grzeje się sporo osób. Na środku stoi
piec z wielką rurą. Ptzy piecu stoi Michael i czyta książkę. Po jednej
stronie przy długiej ławie siedzi grupa młodych Rosjan którzy wrócili z
Tilichu. Są zmarznięci. Po drugiej stronie siedzi grupa przypadkowych sobie osób.
Może się z znają może nie. Mam z nich ubaw. Najpierw widok jak z biblioteki
albo empiku, każdy w skupieniu czyta książkę. Następnie jak jeden mąż odkładają
książkę i spożywają posiłek. Tak jakby się wspólnie umówili na godzinę
zamówienia na 18. Niemcy, Francuzi, Anglicy. Śmiejemy się. Robię im zdjęcie.
Jeszcze nie przypuszczamy z Iitą, że
będzie tak zimno w naszej różowej altance. Kładziemy się po godzinie 20. Wczesna to
pora, ale robią tak wszyscy co dzień w ramach trekkingu. Budzimy się po dwóch
godzinach i zakładamy na siebie wszystko co mamy. Łącznie z kurtką i
rękawiczkami. Śpimy na 4018 m. Jest na minus. Ile ? Mój puchowy śpiwór na minus
20C (nie oryginalnej produkcji podrabiany North face -North fake, nie sprawdza
się ) Zimno mi. Tej nocy nie śpię dobrze, budzę się. Zimno i wysoko. Dla
organizmu to nowość.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz