czwartek

dzień 15. Po drodze do Tatopani






Tatopani znaczy gorąca woda. Dojechałyśmy tam w półtorej godziny autobusem z Ghasy. Było bardzo wyboiście, bardzo niebezpiecznie, wąska droga na krawędzi, przepaść i rzeka. Można się tylko po uśmiechać. Nepalczycy jeźdzą na wiarę. Bujało oj mocno. Trzeba było uważać na głowę. Wydokie hopki. Po wczorajszym miałyśmy dość piechoty. Pierwsze odciski na stopach. Wolne tempo i zmęczenie. W Kalopani miałyśmy fajną miejscówę. Póżno zaczęłyśmy jeść kolację. W nocy dojechała jeepem para
holendrów. Tego wieczoru siedzieliśmy razem z gospodarzami przy wielkim stole. Od spodu grzało. Pod
stołem było palenisko. Wielki ciepły koc otulał nasze nogi.
W Tatopani są gorące żrodła z 30 C. można było wziąść gorąćy prysznic. Zeszłyśmy z gór, z zimy do lata.
Na drzewach mandarynki, banany, cytryny. Rajskie ciepło.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz